1. Na promie pod schodamiW czasie naszej auto-stopowej wycieczki po Europie płynęliśmy promem z Ankony we Włoszech do Splitu w Chorwacji. Bilety na prom były w dość przystępnej cenie, jednak zawierały w sobie prawo do pobytu na pokładzie i nic więcej. Wynajęcie kajuty sypialnej kosztowało około 100 euro. Było to zdecydowanie ponad nasz budżet, ale prom płynął przez całą noc i jakoś przespać się trzeba było… Rozłożyliśmy, więc karimaty w korytarzu pod schodami i niczym Harry Potter przekimaliśmy do rana. Chyba nikomu to specjalnie nie przeszkadzało, bo nikt nas nie budził a 100 euro zaoszczędzone. 2. Sex hotel w JaponiiW ramach noclegu w Osace w Japonii zarezerwowałam nam całkiem porządnie wyglądający hotel w przystępnej cenie i z dobrymi opiniami. Na miejscu okazało się, że jest to jeden z lokalnych sex hoteli, gdzie można się wybrać np.: w celu urozmaicenia pożycia małżeńskiego. Po czym to poznaliśmy? Poza wanną z hydromasażem, fotelem masującym i panelem do zmiany muzyki i światła wbudowanym w ramę łóżka w pokoju był też automat, w którym można było zakupić sexowną bieliznę, prezerwatywy lub ludrykant. Co kraj to obyczaj. 3. Hotel kapsułowyTym razem już całkiem świadomie, w ramach atrakcji turystycznej postanowiliśmy zatrzymać się w japońskim hotelu kapsułowym. Naprawdę, bardzo ciekawe przeżycie. Ta opcja daje nawet więcej prywatności niż tradycyjny hostel, aczkolwiek absolutnie nie polecam go nikomu z klaustrofobią. Jedynym minusem przy nocowaniu w tego typu hotelu we dwoje było całkowite rozdzielenie strefy żeńskiej i męskiej (osobne piętra a nawet osobne windy). Dwie noce dało się przeżyć, ale problematyczny okazał się fakt, że zabraliśmy jeden zestaw kosmetyków i tradycyjnie jedną książkę do czytania sobie nawzajem na głos. 4. CouchSurfing w piwnicyBył to nasz pierwszy i jak na razie jedyny nocleg na couchsurfingu. Rzecz działa się w Ottawie. Skontaktowałam się z gospodarzem dwa tygodnie przed przyjazdem i zaprosił nas do siebie podkreślając, że ma dodatkową sypialnię dla gości. Parę dni później, napisał do mnie, że do dodatkowego pokoju wprowadził się współlokator, ale możemy spać na kanapie w salonie. Nie było to dla nas żadnym problemem, więc potwierdziłam, że przyjeżdżamy. Kiedy dotarliśmy na miejsce gospodarzowi się coś odwidziało i stwierdził, że mamy nocować na materacu w piwnicy… Było już dość późno i ciężko by nam było znaleźć inny nocleg, więc się na to zgodziliśmy. W piwnicy rzeczywiście był materac, ale były też np.: narty, pralka, sterty brudnego prania, kuweta dla kota i zapach stęchlizny. Jakoś przeżyliśmy, ale wyjechaliśmy następnego dnia przed śniadaniem i od tego czasu zawsze, kiedy mamy pomysł żeby spać na couchsurfingu przypominamy sobie tamtą noc i szybko zmieniamy zdanie. 5. Willa w cenie namiotuTu kolejna historia z Kanady tym razem o zdecydowanie bardziej pozytywnym wydźwięku. Okazało się, że jedno z pól namiotowych, na których nocowaliśmy było prowadzone przez Polaków od wielu lat mieszkających w Kanadzie. Kiedy pani, u której płaciliśmy za miejsce usłyszała, że mówimy po polsku z niedowierzaniem zapytała: -Jesteście Polakami? Ale takimi prawdziwymi z Polski a nie z Kanady? Kiedy odpowiedzieliśmy twierdząco, zawołała nawet swoją małą córeczkę, żeby posłuchała prawdziwych Polaków mówiących po polsku. Po paru minutach rozmowy zaproponowała, że w cenie noclegu pod namiotem możemy spać w luksusowym domku z bali zbudowanym własnoręcznie przez jej męża. Normalnie jedna noc w tym domku kosztowała, ponad 100 dolarów ale że akurat stał pusty stwierdziła, że możemy tam zamieszkać. Tak w ramach polskiej gościnności, dodała. 6. Wiedeński dworzecW czasie powrotu z naszej pierwszej auto-stopowiej wyprawy do Chorwacji wylądowaliśmy późnym wieczorem w centrum Wiednia. Jako, że kończył się nam czas przeznaczony na powrót i następnego dnia wieczorem musieliśmy być już z powrotem w Warszawie postanowiliśmy skorzystać z ekspresu Wiedeń-Warszawa odjeżdżającego następnego dnia rano. Ponieważ o 12 w nocy trochę ciężko znaleźć nocleg a do tego bilet na pociąg miał pochłonąć większość pozostałych nam funduszy, postanowiliśmy nocować na dworcu. Wyszło połowicznie, to znaczy: ja się wyspałam. Kuba całą noc siedział, czytał książkę i mnie pilnował. Kiedy wsiadaliśmy rano do pociągu twierdził, że zupełnie nie jest śpiący. Po 10 minutach już smacznie spał i obudził się dopiero w Polsce. 7. Namiot okopywany kilofemW tym przypadku nie samo miejsce spania było interesujące a towarzyszące mu warunki pogodowe i środowiskowe. Byliśmy rozbici na nie do końca równym terenie na kempingu w północnej Chorwacji. Jeśli kiedyś wpadniecie na pomysł jechania do Chorwacji we wrześniu, ostrzegam: może padać, a konkretnie lać przez tydzień. W tych warunkach pogodowych nawet nasz bardzo wytrzymały namiot zaczął podsiąkać, więc postanowiliśmy go okopać. Obsługa kampingu była przygotowana na taką ewentualność i udostępniła nam narzędzia: kilofy. Rzeczywiście innym sprzętem Chorwackiej kamienistej ziemi ruszyć by się nie dało a i za pomocą kilofa okopywanie namiotu nie było specjalnie proste. Na szczęście daliśmy radę a co więcej nasz system odwadniający zadziałał i namiot przestał podsiąkać. No i do czegoś w końcu wykorzystałam umiejętność obsługi kilofa z trudem zdobywaną na wykopaliskach paleontologicznych. A jakie były Wasze najciekawsze noclegi?
Podzielcie się wspomnieniami w komentarzach :)
0 Comments
Leave a Reply. |
AutorOd dwóch lat mieszkam i pracuję w Liverpoolu. Kocham moją pracę (jak najbardziej etatową), ale poza tym kocham podróżować. Na moim blogu nie znajdziesz recepty na to ja „rzucić wszystko i wyjechać w nieznane” ani jak stać się pełnoetatowym podróżnikiem. Będzie natomiast o tym jak zwiedzić kawał świata nie wywracając całego życia do góry nogami. A także trochę o tym, jak przeżyć w Anglii i nie zwariować. I może jeszcze o czymś, zobaczymy! Archiwa
Październik 2018
|